Informacja o blogu

Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami.
Proszę więc wszystkich homofobów, żeby kulturalnie opuścili tego bloga, a nie rozdrabniali się na temat jego treści.

Blog będzie zawierać elementy drastyczne (gwałty, pobicie, znęcanie się) jak i shote.
Pozostałych zapraszam do lektury.

środa, 27 czerwca 2012

Zauroczenie


Kiedy miałem 16 lat poznałem, a raczej ujrzałem najcudowniejszą osobę na świecie, czuła, wyrozumiała, zawsze uśmiechnięta.
Czułem się jak bym ją już od dawna znał, jednak jej nie znałem, bałem się iść i z nim porozmawiać…
Lub coś u niego kupić.
Znałem jednak jego imię i na razie mi to wystarczało. Jednak po jakimś czasie, zrozumiałem, że to jest coś silnego.
Tą osobą był właściciel kwiaciarni Marko 42 letni mężczyzna, w którym się zakochałem.
Na początku kupowałem tam kwiaty, przez telefon zmieniając głos przez materiał, żeby wydawał się starszy.
Jednak po jakimś czasie tygodniowe zamówienia, w to samo miejsce mogły wydać się podejrzane, wiec w końcu odważyłem się pierwszy raz po roku czasu wejść do ów kwiaciarni i kupić małą różę, bo na nic innego nie umiałem się zdecydować.
 Podszedł do mnie i przywitał mnie ciepłym uśmiechem, który starałem się odwzajemnić, jednak coś mi się nie udało, z czasem nabrałem wprawy, czasem zagadywał do mnie pytając się czy to dla dziewczyny lub na jaką okazję, nie chciałem się jednak przyznać do tego, że kupuję je tylko z powodu jego osoby.
Dni mijały, a ja dalej stałem w jednym miejscu postanowiłem dać temu przerwę i tak się stało, ale nie do końca chodziłem do księgarni naprzeciwko i podziwiałem go jak pracował i tak minęło kolejne pół roku.
Ja się zmieniłem, bo wydoroślałem nie tylko fizycznie, ale też psychicznie.
Już nie byłem dzieckiem, starałem się dużo ćwiczyć, żeby nabrać postawę mężczyzny, co mi się udało w przeciągu 6 miesięcy.
Marko się nic nie zmienił, z czego się bardzo ucieszyłem, pierwsze zamówienie, które wykonałem już bez pomocy materiału był duży bukiet róż dla niego.
Widziałem jego zdziwienie, kiedy powiedziałem, że są dla niego, jednak nie dałem mu szansy na powiedzenie, czegokolwiek, bo się rozłączyłem.
Tym razem nie dzwoniłem równo, co tydzień, a zmieniałem czas i porę.
Dzięki temu Marko nie był nigdy na to przygotowany, ale już nic nie dodawał tylko mówił „Dobrze…”
Następne pół roku zamawiałem je rzadziej, ponieważ zacząłem zarabiać na siebie i na swoje utrzymanie, mając dość mieszkania z rodzicami przeprowadziłem się na swoje mieszkanko.
Nie mogłem się doczekać 18 moich urodzin, wtedy mógłbym normalnie iść do pracy na pełen etat, moim celem była praca w kwiaciarni Marko.
Kiedy ten dzień nadszedł byłem szczęśliwy jak nigdy, ubrałem się normalnie i ruszyłem tą trasą, co zawsze, ale do kwiaciarni.
Marko mnie nie poznał, zresztą nie dziwię mu się zmieniłem się i to bardzo, poczekałem aż zostaniemy sami.
- Przepraszam… Nie potrzebuje Pan pomocnika?
- Nie…
Jedno krótkie słowo, bez namysłu wypowiedziane wywołało paru sekundowe zdziwienie na mojej twarzy, które szybko zamieniłem na naturalny wyraz.
- Może jednak, nie boję się żadnej pracy… Jestem pełnoletni… Mogę robić wszystko…
Wytłumaczyłem, a on znowu powiedział to samo słowo „Nie…”.
- Ale dlaczego?!
- Ponieważ, radzę sobie sam i nie potrzebuję nikogo do pomocy… Idź do jakiejś innej tam cię na pewno przyjmą….
Powiedziawszy to obrócił się do mnie tyłem i zaczął coś robić.
- Potrzebuję tej pracy, proszę… Może być minimalna stawka… Mogę zostawać po godzinach…
Tłumaczyłem, wymieniając wszystkie argumenty za tym, żeby mnie przyjął, jednak i tym razem usłyszałem „Nie”.
Nie wytrzymałem i wyszedłem zły z kwiaciarni, nie oglądałem się za siebie bo nie widziałem sensu.
Po dniu wypełnionym goryczą i złością wróciłem ponownie z prośbą o pracę.
- Znowu przyszedłeś prosić o pracę?
Usłyszałem, jak wchodziłem do środka.
- Tak… I nie zamierzam odpuścić!
Powiedziałem patrząc mu w oczy, widocznie zrozumiał, ze nie wygra, bo pokręcił głową.
-Ehh… Ok… Niech będzie minimalna i 8h pracy… Otwieramy o 10 i kończymy o 18…
Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, moje serce się radowało i chciało mi wyskoczyć z piersi.
- Dziękuję… Nie pożałuje pan tego… Mogę zacząć od razu…
- Jak chcesz… Idź na zaplecze i się przebierz…
Posłuchałem, od tego czasu zacząłem zgłębiać tajniki kwiatów i tego jak się je wiąże, układa, podcina, wszystko tłumaczył mi on.
Praca szła mi coraz lepiej z dnia na dzień, przynajmniej mi się tak wydawało, on chodził po mnie i mnie poprawiał, nie pokazując mi tego, żebym się nie załamywał, że coś źle zrobiłem.
Później przyznał mi się, że chciał mnie zwolnić, przez to, ze ma 2 razy więcej roboty, jednak nie mógł widząc ile serca w to wkładam i wysiłku.
Pewnego dnia, kiedy skończyliśmy pracę zapytał mnie o coś, na co od dawna czekałem.
- Napijesz się herbaty?
Prawdopodobnie chciał i myślał, że odmówię, jednak to była dla mnie szansa.
- Tak… dziękuję….
Przez te parę miesięcy mało, co ze sobą rozmawialiśmy, jak to w pracy.
Teraz mieliśmy na to czas wracając do niego do mieszkania, które było niedaleko, jednak po drodze zahaczyliśmy jeszcze o sklep.
-  Yousuke czemu ci tak bardzo zależało na tej pracy?
Nie mogłem mu się przyznać, że to przez to, że go Kocham, więc wymyśliłem coś bardziej naturalnego i mniej podejrzliwego.
- Ponieważ wiedziałem, że mam 2 lewe ręce do tego… Ale moja mama uwielbia kwiaty i zawsze chciała, żebym pracował w kwiaciarni… I teraz chciałem się sprawdzić…
Nastała głucha 2 minutowa cisza, którą przerwałem pytaniem.
- Czy mogę mówić Panu po imieniu, przynajmniej jak nie jesteśmy w pracy…
Zastanowił się chwilę.
- Tak…
Ucieszyłem się.
- Będziesz studiował?
- Nie wiem… Możliwe, ze tak, jeśli zarobię…
- A co chcesz studiować?
-  A nad tym się jeszcze nie zastanawiałem…
Stwierdziłem, szczerze.
Rozmowa trwała jeszcze chwilę, spytałem się co lubi, a on mnie kiedy miał odpowiedzieć stanął i oznajmił, że już dotarliśmy na miejsce.
Weszliśmy do mieszkania, nie było duże, ale większe od mojego, 2 pokoje, kuchnia, łazienka i balkon z widokiem na park miejski.
- Ładnie tu…
-Dziękuję.
Nie było jakoś specjalnie urządzone, ale mi się podobało.
Na ścianie wisiały fotografie, jednak nie przeglądałem ich dokładnie.
Wszedłem razem z nim do kuchni, żeby odłożyć zakupy.
- Pomóc ci?
Zapytałem, chciałem jak najwięcej czasu spędzać z nim.
Kiedy zrobiliśmy wszystko weszliśmy z herbatą i poczęstunkiem do salonu, usiedliśmy przy bardzo ładnym niziutkim stoliku i wypaliłem jak głupi.
- Marko miałeś już kogoś… Bo to trochę dziwne, że taka osoba jak ty jest sama…
Dopiero po tym doszło do mnie co powiedziałem, po jego reakcji zrozumiałem, że uderzyłem w jego słaby punkt.
- Przepraszam… Ja…
- To nie twoja wina…
Znowu nastała chwila milczenia, którą tym razem przerwał on.
- Miałem… Miałem żonę, nazywała się Yukami… Zmarła 4 i pół roku temu w wypadku samochodowym…
Oświadczył, teraz mi się zrobiło, jeszcze gorzej niż wcześniej,przypomniałem sobie, co widziałem na niektórych zdjęciach, to musiała być ona.
- Została potrącona na pasach jak wracała od lekarza… Była w 8 miesiącu ciąży…
Dodał, serce mi zabiło widząc jego twarz, którą zakrył ręką z mojej strony opierając się na niej o blat.
Po drugim policzku popłynęła samotna łza.
- Wybacz… Zapomnij o tym, co powiedziałem… To nie twoja sprawa…Przepraszam…
Obróciłem się i go przytuliłem.
- Nie to jest ważne…
Nie wiedziałem, co mam jeszcze dodać, wiec milczałem przytulając go, wpewnym momencie poczułem kolejne łzy.
Marko w tej chwili czuł ciepło drugiej osoby, tą bliskość, którą stracił prawie 5 lat temu, było mu dobrze chciał trwać tak jeszcze, jednak po chwili uświadomił sobie dokładnie, co się stało i co teraz robi.
Tuli się do swojego pomocnika, który jest dzieciakiem.
Odsunął mnie od siebie i oznajmił, że tak nie może być i ze jest to nie na miejscu w stosunku do mnie.
- Nie… Ja… Ja… Cię kocham Marko…
Opuściłem głowę na chwilę, ale mówiąc Kocham patrzyłem mu w oczy.
- Bardzo… Od dawna… To ja wysyłałem, ci kwiaty, kupowałem je, żeby cię zobaczyć to ja…
Jednak on go już nie słuchał, słyszał ciągle te same słowa, które obijały mu się ciągle o uszy „Kocham cię…”, na jego twarzy było zdziwienie, zaskoczenie i zamyślenie.
Myślał o nich, o ich znaczeniu i czy tak można.
- Marko… Marko! Słyszysz mnie?!
- Tak… Przepraszam, zamyśliłem się…
Spojrzał mi w oczy.
- Ja… Nie wiem, co to jest… Może to miłość ojcowska… Nie wiem…
- Ja poczekam…
- Nie, nie chcę już czekać…
Oznajmił mi, lekko przysuwając swoje usta do moich.
- Chcę cię przytulić i poczuć teraz…
Pocałowałem go, dając mu pole do popisu, co się opłaciło, nawet już się poddałem i wiedziałem, że wyląduję na dole, jednak, kiedy trafiliśmy do sypialni wyszeptał mi do ucha lekko zawstydzony.
- Możesz ty być na górze…  Ja nie wiem jak… I nie chcę ci zrobić krzywdy…
Ucieszyłem się, pocałowałem go i zacząłem grę wstępną, musiałem dokładnie i spokojnie ją wykonywać, bo się też denerwowałem przed moim pierwszym razem.
Delikatnie zacząłem się zniżać coraz niżej, kiedy zobaczyłem jego ciało, zakochałem się w nim jeszcze bardziej, nic nie wskazywało na to, że Marko ma 43 lat, wręcz przeciwnie wyglądało na maksymalnie 33 lat.
Całowałem go, każdy zakątek jego ciała, dłońmi gładziłem jego skórę.
Co jakiś czas patrzyłem na jego twarz, która od czasu do czasu stawała się, coraz bardziej czerwoną.
Kiedy doszedłem do jego męskości, zacząłem lekko ją podgryzać, lizać i ssać na zmianę, w tym momencie usłyszałem, pierwsze jego jęki i westchnienia.
Naśliniłem dokładnie palce i powoli zacząłem w niego nimi wchodzić, powoli,co chwilę sprawdzając jego wyraz twarzy.
- Boli?
Pytałem dla pewności.
- Tylko trochę…
Odpowiadał jednak już po chwili słyszałem, że mogę dodać kolejny palec i znowu kolejny.
- Mogę w ciebie wejść?
- tak…
Wszedłem w niego powoli nachylając się nad nim i całując go delikatnie, żeby zapomniał o bólu.
- Yousuke…
Wyszeptał mi do ucha.
- Tak?
- Więcej…
Zrozumiałem, że już się nie muszę ograniczać, więc przyspieszyłem.
Podczas jednej nocy kochaliśmy się w 3 pozycjach, to było cudowne uczucie, zwłaszcza wtedy, kiedy doszliśmy razem i to jak się obudziłem i zobaczyłem go obok siebie.
- Hey…
Wyszeptałem cicho całując go delikatnie w usta, nie spodziewając się pogłębił pocałunek.
- Witam…
Powiedział uśmiechając się do mnie.
- Dzisiaj biorę wolne, więc nie musisz iść do pracy…
Przytuliłem się do niego, ciesząc się, że jestem z nim i modląc się, żeby tak było cały czas.
Dzień spędziliśmy razem, a każdy następny zbliżał nas coraz bliżej siebie, jedyna zmiana była taka, że to Marko był na górze nie ja…
Ale i tak mi to już nie przeszkadzało, bo moje marzenia się spełniły…

piątek, 22 czerwca 2012

Experyment Delta 0 (shota) cz. 2

Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale brak czasu i multum zajęć dają w kość, teraz mam chwilę więc napisałam następny, krótki rozdzialik do Delty 0, mam nadzieję, ze wam się spodoba :)

~~**~~**~~


Nie wiedząc czemu biłem się w myślach, z jednej strony chciałem to zrobić dla jego dobra, z drugiej dręczyło mnie, że i tak będzie go boleć, ale miałem nadzieję, że kiedyś zrozumie.
Kiedy już był nagi położyłem go na łóżku.
- Teraz zrobię coś, za co kiedyś będziesz mi wdzięczny…
Nic więcej nie powiedziałem, delikatnie zacząłem całować jego sutki, klatkę i podbrzusze, a dłonią gładziłem krocze, a on leżał i się mi przyglądał, po paru minutach zakrył usteczka dłonią, bo wydobył się z nich cichy jęk.
- Co… Co to?
Zapytał się mnie, a ja nie wiedząc o czym on mówi, oderwałem się od swojego zajęcia i spojrzałem na niego.
- Co masz namyśli?
- Takie… Dziwne… Nigdy…
Mówił, a ja się domyślałem o co chodzi.
- Zapamiętaj to uczucie, to przyjemność… W czystej postaci, zaraz poczujesz jej więcej…
Mówiąc to zniżyłem się i zacząłem lizać jego małego peniska.
- Nie… Tam jest…
Nie przerywałem jednak, dalej to robiłem, a on się tak ładnie zarumienił, kiedy jęki były częstsze, złapałem go za uda i uniosłem do góry a językiem zacząłem lizać jego wejście, wchodząc językiem kawałek w niego, wygiął się momentalnie, a jęk był dłuższy i głośniejszy.
- Do… brze…
I teraz ta jego reakcja całkowicie mnie rozbroiła, w jednej chwili rozluźniony i podniecony z drugiej wystraszony, co się stało, że coś wypłynęło z jego członka mnie rozbawiła i zacząłem się śmiać.
Spojrzał na mnie jak bym go nakrzyczał, widząc to musiałem naprawić mój błąd.
- Alex, to jest normalne i nie jest niczym złym, to dobra reakcja… A teraz połóż się bo jeszcze nie skończyliśmy…
Położył się, ja podłożyłem mu poduszkę pod biodra lekko je unosząc i wyjmując z kieszeni fartucha żel, nasmarowałem sobie 2 palce nim.
Jednak zacząłem od jednego, delikatnie i spokojnie włożyłem w niego jeden palec, miałem nadzieję że będzie leżeć i dalej odczuwać przyjemność, jednak się pomyliłem, chyba pamiętał badanie bo zaczął się wiercić i powtarzać ”Nie, zostaw… nie rób tak…”, a ja go nie umiałem powstrzymać, czułem się bez silny, w końcu miało to być delikatne, a nie na siłę.
- Alex… Spokojnie, to… Wiem, ze to dziwne, ale chce dla ciebie dobrze i jeśli mi tego nie pozwolisz dobrowolnie z przyjemnością dla nas dwóch, to za parę dni, ktoś inny to zrobi bez przyjemności dla ciebie…
Odczekałem chwilę, mając nadzieję, że te słowa do niego dotrą i dotarły.
- Ale…
Chyba chciał się mnie o coś zapytać, ale coś mu nie wyszło.
- Nie bój się, pytaj się o wszystko…
- Ale… Nie będzie boleć?
Zapytał się mnie załzawionymi oczyma, jak bym powiedział, że nie to bym skłamał, jeśli odpowiem, ze tak, może się nie dać.
- Alex, będę delikatny dla ciebie, ale pierwszy raz zawsze boli…
Przerwałem bo on zaczął płakać, a jego łzy zaczęły lecieć ciurkiem.
- Alex nie płacz…
Starłem mu łzy z policzków, ale on dalej płakał.
- Ja… Ja nie chce znowu, mamusia obiecała, że już nigdy tego mi nikt nie zrobi…
Wyjąkał cicho, a mnie zatkało, jak to możliwe, że lekarz nic nie zauważył, może to przez  jego zachowanie.
- A ile razy ktoś cię tu dotykał przed wizytą u nas?
Zapytałem, jakoś dziwnie się poczułem, a on pokazał mi 7 palców.
Dosłownie zatkało mnie, i takie dziwne uczucie przeszło przeze mnie, wiem jestem lekarzem w miejscu gdzie robi się eksperymenty na dzieciach, ale my o nie dbamy fizycznie jak i psychicznie, może Alex wcale nie potrafił mówić, ale miał blokadę.
- Przykro mi… Twoja mamusia nie ma już z tym nic wspólnego… Alex… Teraz tu jest twój dom, będziemy cię badać i przeprowadzać na tobie różne dziwne rzeczy, związane z tym miejscem.
Przejechałem po jego wejściu, a on cicho jęknął.
- Dla tego nie wiedząc, że już to robiłeś, chciałem to z tobą zrobić, żeby maszyny nie zrobiły…
Wyciągnął do mnie swoje rączki, a ja go podniosłem i przytuliłem, dałem mu się wypłakać.
- Jak będziesz miał jakiś problem, mów mi muszę wszystko wiedzieć, jak będzie coś cię boleć po lub przed badaniami też…
Pokiwał główką, siedzieliśmy tak dobre 10 minut, kiedy on zasnął spokojnie go ubrałem i położyłem, jednak nie wychodziłem, nie chciałem, żeby obudził się sam, ale poprosiłem doktora Teriego, żeby przyszedł i zobaczył go jeszcze raz, on go zbadał ponownie kiedy spał i stwierdził, że faktycznie mógł mieć wcześniej jakiś stosunek, ale dość dawno, bo ran nie ma.
 Siedzieliśmy razem w trójkę i obaj się zastanawialiśmy, ile mógł mieć wtedy lat i jakie piekło musiał przejść, jednak żadnemu z nas nie przyszło do głowy, ze trafił do drugiego piekła, ale większość dzieci nie miała problemu z tymi eksperymentami, dbaliśmy w końcu o nich, i zapewnialiśmy lepsze życie, niż te które miały na ulicy.
- Nie przejmuj się nim, jest dzielny i silny uda mu się…
Usłyszałem od Teriego, lekko się uśmiechnąłem.
- Dzięki…
Wstał.
- Muszę już iść, jak będziesz miał chwilę wpadnij do mnie…
Wyszedł, dobrze że wyszedł bo ja się jakoś dziwnie zaczerwieniłem.
Tak… Pare razy to zrobiliśmy, ale przecież to nic złego... Jak tu trafiłem on mi pomógł i tak jakoś dziwnie się zdarzyło, ze wylądowaliśmy w łóżku… „Boże o czym ja myślę…” Pomyślałem karcąco.
Jednak lekkie mlaśnięcie Alexa mnie wytrąciło z przemyśleń.
- Gdzie…
Zapytał, ale widząc mnie zamilkł.
- Alex… Pamiętasz… kiedy to robili ci?
Pokręcił głową przecząco, zresztą nie dziwiłem się.
- Dobrze… Spokojnie nic ci nie zrobię… Zaraz jest kolacja więc się na nią ubierz i idziemy, po niej się umyjesz w łazience z innymi dziećmi, a po umyciu masz czas do 20.30, żeby sobie coś poczytać czy pooglądać…
Pokiwał znowu głową, wstałem, żeby mógł wyjść z łóżka.
- Poradzisz sobie?
Ja byłem odpowiedzialny jedynie za opiekę nad nim, nie za kąpiel i jedzenie do tego celu byli inni.
Kiedy dostałem odpowiedz uśmiechnąłem się i wyszedłem zostawiając go samego, po 10 minutach na korytarzu pojawiło się 6 chłopców, 14-16 lat zaczęli ich wołać i otwierać drzwi, poszli z nimi do jadalni gdzie zjedli wszystko po 30 minutach skierowali się razem do dużej łazienki i owi chłopcy byli odpowiedzialni, żeby każdy wyszedł czysty, a jak coś to pomóc im się umyć.
Po godzinie bo to mniej więcej tyle trwało wrócili do pokojów, gdzie mieli czas dla siebie, 1h tyle go było, dla dzieci wystarczało, kiedy minęła 20.30 światła były gaszone jak i TV, a na korytarzu zawsze były 2 osoby, żeby pilnowali czy któryś nie wychodzi, a jak by wyszedł, żeby dowiedzieć się czym tkwi problem, jeśli dziecko było już dłużej w ośrodku i chciało do toalety to chodziło same, jak nie to ktoś z nim szedł, żeby nie zabłądziło, ale też żeby nie uciekło.
 Alex chyba za dużo wypił bo musiał iść do łazienki, ale się bał w końcu to była jego pierwsza noc, wyszedł niepewnie, ale widząc  delikatne światło na korytarzu uspokoił się.
- Co się stało?
Zapytał się ktoś, kto stał w cieniu, a on aż podskoczył.
- Ja… Muszę…
- Ok., chodź…
Chłopak wziął go za rękę, był to ten sam który pomagał im się kąpać, zaprowadził go do toalety i pozwolił załatwić, czekając przed łazienką, kiedy wyszedł wrócili.
- A teraz idź spać.
- Dobranoc…
Odpowiedział ziewając, chłopak nic nie odpowiedział ale delikatnie go poczochrał po włosach.
Jak wszedł do łóżka momentalnie zasnął.

~~**~~**~~

Wychodząc od Alexa poszedłem do Teriego, ciekaw o co chodzi.
Kiedy wszedłem do gabinetu go tam nie było, więc poszedłem do jego pokoju, zapukałem usłyszawszy proszę wszedłem.
- Co chciałeś…
Nie zdążyłem nic dopowiedzieć bo poczułem dziwny zapach przy moim nosie…
Kiedy się obudziłem byłem związany , ręce z nogami (nadgarstki z kostkami), mocnymi skórzanymi kajdanami z łańcuszkiem.
Moja pozycja była dość niewygodna, tyłek uniesiony, nogi zgięte, a ręce wyciągnięte, szukałem go wzrokiem, kiedy poczułem ból na prawym pośladku, wiedziałem gdzie stoi.
Nie wydałem jednak żadnego dźwięku.
- Czemu…
Zapytałem, on odpowiedział mu śmiechem.
- Bo lubię, a ty już jesteś gotowy, w końcu 6 razy robiłeś to ze mną…
A odmiana ci się przyda.
I znowu dostałem, ale nie jeden raz a parę, teraz już cicho pisnąłem, ale szybko ugryzłem pościel, żeby stłumiła moje odgłosy, jak tak mogłem mu zaufać, no jak…
A on się okazał takim brutalem.
Myślałem w myślach, nie potrafiłem się jednak przed sobą samym przyznać, ze coś do niego czułem.
- No już… Nie płacz…
- Nie płacze….
On to wykorzystał, moją odpowiedz i znowu uderzył, a ja musiałem wydać jakiś dźwięk.
- Rozwiąż mnie…
- Nie… lubię, jak jesteś skrępowany…
Wyszeptał mi do ucha.
- Nienawidzę cię…
Powiedziałem zły, i szybko tego pożałowałem bo następne 4 uderzenia padły na moje jądra, byłem dorosłym mężczyzną, a płakałem jak dziecko, zacząłem go nienawidzić w jednej chwili.
- No już…
Pomasował mi je, chodź dotyk początkowy był bardzo bolesny z czasem czułem dziwne ciepło w tamtych rejonach.
- Nie płacz… Zaraz będzie ci dobrze…
Nie widziałem, ale słyszałem jak coś odkręca i zamyka, czyżby żel?
I nie pomyliłem się delikatnie włożył mi 2 palce do mojego odbytu.
Zacisnąłem się mocniej.
- Rozluźnij się, nie zaciskaj… Dalej jesteś Ciasny… To dobrze… Ale musisz się rozluźnić, skoro przyjemność ma być po obu stronach.
„Jaka przyjemność?!” krzyknąłem w myślach, on mnie tu bije, a tu mówi o przyjemności?
Rozciągał mnie, ale byle jak bo po chwili już wchodził we mnie, krzyczałem w pościel, bolało jak cholera, chodź to nie by mój pierwszy raz.
- Spokojnie… Rozluźnij się…
Powtarzał, a ja go nie słuchałem, ból był na pierwszym miejscu, on chyba nie rozumiał tego co czuje i się bawił w najlepsze.
Nienawidziłem go już tak bardzo… Ale… Był lekarzem Alexa… I nagle ta bez silność, 0 oporów.
- No pięknie…
Powiedział mi kiedy poczuł, że się rozluźniam, ale kiedy tylko usłyszałem jego głos zacisnąłem się ponownie, automatycznie, on chyba nie był zadowolony z tego powodu, ale już nic nie powiedział, robił swoje, ja jęczałem z bólu, a on z przyjemności.
Kiedy doszedł wyszedł ze mnie i pocałował mnie w kark i chyba w tedy zobaczył coś co dopiero teraz do niego doszło, te jęki nie były z przyjemności.
Oprócz mokrej pościeli była na niej krew, z ust które parę razy sobie przegryzłem, oraz jego sperma mieszająca się z moją krwią, dały efekt, od razu mnie odpiął, ja padłem nie miałem siły na nic, a jutro czekała mnie praca, chyba film mi się urwał bo nic nie pamiętam, jednak jak się obudziłem… Tak u niego, ale byłem czysty, a rany miałem opatrzone, kiedy go zobaczyłem siedział niedaleko mnie, przestraszyłem się dziwnie i odsunąłem, ale teraz zauważyłem, że on śpi, chciałem wstać, ale kiedy to zrobiłem, nogi same się pode mną ugięły przez co upadłem na podłogę i go obudziłem.
- W porządku?
Zapytał kucają przy mnie.
- nie dotykaj…
Powiedziałem łamiącym się głosem, a on mnie przytulił i zaczął przepraszać, że nie chciał, żeby to tak wyglądało…
Nie chciałem go słuchać, ale powiedział mi, ze lubi czasem się zabawić na ostrzej i myślał, że jestem już przyzwyczajony do niego i mu ufam, ale chyba się pomylił i przepraszał mnie za to, obiecałem mu że nikomu nie powiem, pod warunkiem, że już nigdy mnie nie dotknie w taki sposób jak ostatniej nocy, obiecał a ja spokojnie się ubrałem, jednak miałem problem z dojściem do siebie, chciał mi pomóc, ale odrzuciłem jego pomoc.
Doszedłem sam po 10 minutach, co musiało być śmieszne, na szczęście miałem parę godzin na rozruszanie się, jedyne pierwsze co zrobiłem to położyłem się na łóżku i zacząłem płakać, zachowując się jak małe dziecko.
Nie chciałem dopuścić tego słowa do moich myśli, to tak nie mogło być, to nie było tak… Ja… Ja nie zostałem zgwałcony… Prawda?
Pytałem się sam w myślach.

~~**~~**~~

Zapraszam do czytania i komentowania :)



czwartek, 21 czerwca 2012

Experyment Delta 0 (shota)



~~**~~**~~


W tych czasach eksperymenty na zwierzętach nie dawały już takich rezultatów jak kiedyś.
Teraz były robione i przeprowadzone tylko i wyłącznie na ludziach, oczywiście w tajemnicy, bo co to by się działo jak by się okazało, że ludzie są takimi królikami doświadczanymi.
Oczywiście, nie każdy mógł zostać takim królikiem, dane osoby musiały spełniać odpowiednie kryteria takie jak:
Brak rodziny, znajomych czy przyjaciół, nie zamożni, żeby nie mogli się wykupić oraz można było ich do tego namówić za pomocą pieniędzy i oczywiście najważniejsza rzeczy to wiek, taka osoba nie mogła być za stara najlepiej między 15-30 rokiem życia, ale zdarzały się wyjątki, ponieważ niektóre rzeczy można było testować tylko na dzieciach.
Czasem zdarzało się, że sami tworzyli takie osoby.
Zajmowano się nie tylko testowaniem nowych produktów jak i nowych środków medycznych, ale też sprawdzanie, kto ile wytrzyma.
Dzieci zazwyczaj były brane z domów dziecka, czasem z ulicy jednak były prowadzone różne śledztwa i badania, zanim można było na nim zacząć eksperymentować.


W jednym z ośrodków dzieci mieszkały razem i czuły się jak na koloni, grupa nie była większa niż 10 osób, dzieci miały wszystko, za równo rzeczy jaki opiekę lekarzy, którzy się nimi dobrze zajmowali, na co dzień.
Pewnego dnia do jednego z takich ośrodków trafił Alex cichy, spokojny chłopiec znaleziony naulicy, został porzucony przez matkę, która nie miała jak się nim zająć, oczywiście została odnaleziona.
Wyrzekła się, jakichkolwiek praw, co do niego, więc bez żadnych problemów mogli go zabrać by zacząć badania, a następie eksperymenty.
Alex miał 13lat wyglądał jednak na nie całe 11, nie tylko wyglądał, ale też się tak zachowywał, prawdopodobnie było to spowodowane mieszkaniem na ulicy, bez jakiego kol wiek wychowania, mało mówił i bardzo mało znał słów, można powiedzieć, że nauczył się tylko tych, które były mu najbardziej potrzebne do życia na ulicy.
Był bardzo zaskoczony, kiedy zobaczył jak można dobrze żyć za darmo, jednak nie wiedział, co go czeka, każde dziecko po danym eksperymencie miało tydzień na dojście do siebie.
Zazwyczaj dzieci o tym ze sobą nie rozmawiały tylko z lekarzami, żeby nie wystraszyć inne dzieci było też im powiedziane, że każde z nich będzie miało te same testy przeprowadzane, niestety często było to nie prawdą.

- Alex jestem dr Fernit i od dziś z każdym nawet najmniejszym problemem masz przychodzić do mnie.
Alex spojrzał na mężczyznę nic jednak nie powiedział tylko się lekko uśmiechnął, było widać, że już im zaufał.
- Teraz zabierzemy cię na podstawowe badania…
Wyciągnąwszy do niego rękę Alex przyjaźnie ją uściskał i poszedł ze mną.
Weszli do pomieszczenia, które było pomalowane na jasny błękit, biała kozetka, parawan i jakieś inne 2 stoły oraz cała ściana szafek.
Za biurkiem siedział jakiś inny mężczyzna, który się do nich lekko uśmiechał.
Kiedy podeszliśmy bliżej Alex usłyszał przyjemny ciepły głos mężczyzny.
- Ale z niego ładny blondynek… Ma też ładne oczy… Niebieskie jak laguna…
- Alex, to jest dr Teri i od dziś to on będzie się tobą zajmował jeśli chodzi o twoje badania… A teraz zacznij się rozbierać.
Dzieciak spokojnie, trochę się denerwując zaczął zdejmować ubrania kiedy się rozebrał lekarz go posadził na jednym ze stołów, rutynowe badania przebiegły szybko i sprawnie.
- Zdrów jak ryba… A teraz… Pomogę ci się położyć na brzuchu na tym dziwnym stole.
Stół był dziwny, ponieważ miał wycięte miejsce na genitalia oraz rozkładane części na nogi i ręce, kiedy dzieciak już tak leżał, ja podszedłem do niego i go przytrzymał za głowę.
Było słychać jak mężczyzna zakłada rękawiczki i otwiera jakiś pojemnik.
- A terazsię rozluźnij…
Powoli, ale jakoś mu się to udało wykonać, dr Teri powoli zanurzył w nim swój palec i zaczął go dokładnie badać.
To było dla Alexa bardzo dziwne wręcz nie miłe uczucie, ale nic nie mówił co się nawet podobało lekarzom.
Jednak jak do jednego palce dołączył kolejny dzieciak pisnął nie chciał i bał się tego co miało nastąpić, zaczął się wyrywać i podnosić.
- Alex…Spokojnie nic ci nie zrobimy…
Uspokajałem go jednak to do dzieciaka nie docierało zaczął płakać tak szybko, że sami nie wiedzieli kiedy to się stało.
- Alex, to nie boli uspokój się…
Jednak on już ich nie słyszał kiedy się zmęczył usnął co spowodowało, że mogli wrócić wkońcu do swoich zajęć, zbadali go dokładnie i wszystko co chcieli.
Następnie został ubrany i wyniesiony przeze mnie do swojego małego pokoju.
Kiedy się obudził odruchowo złapał się za brzuch.
- Alex…
Pogłaskałem go po głowie.
- Spokojnie…
Zobaczyłem w jego oczach ból, strach, ale też zaufanie.
- Jesteś głodny?
Pokręcił przecząco głową, jednak jak dałem mu kawałek drożdżówki to wyciągnął po nią rękę zdradzając, że jednak jest.
- Nie musisz tego ukrywać, masz jedz…
Kiedy jadł zacząłem mu opowiadać, co będziemy mu robić ile razy i w jakich odstępach.
- Będziemy na tobie testowali różne akcesoria, musisz wszystko przetrzymać, ale też będziesz mógł powiedzieć nam coś dzięki czemu przestaniemy: trzy razy bardzo boli. Po tym damy ci spokój jednakże będziemy do tego musieli wrócić…
Odgarnąłem mu włosy z oczu.
- Rozumiesz?
Pokręcił głowa, że tak, kiedy zjadł położył się i zasnął, nad ranem wszystkie dzieci poszył się myć, gimnastyka i śniadanie, następnie zajęcia czytanie, pisanie i jakiś dowolny wybrany przedmiot, z którymi jak się okazało Alex nie miał najmniejszych problemów. Po zajęciach nastąpiły ćwiczenia i obiad po nich czas wolny i eksperymenty, mając 10 dzieci czasem 1 dnia badania miała 2 z nich, ale nie było to ani dla nich ani dla nas męczące.
Kiedy Alex czytał jakąś książkę w pokoju, przyszedłem do niego wiedząc, do czego będzie przeznaczony nie chciałem, żeby jego pierwszy raz był z maszyną.
- Alex…Rozbierz się, chcę ci coś pokazać…
Powiedziałem spokojnie, kiedy usiadłem na jego łóżku, nie protestując szybko jego ubrania znalazły się na ziemi.

Przeznaczenie


Bieda… Co tak naprawdę kryje się za tym słowem? Osoba, która jest biedna, czyli nie stać ją na jakieś extra rzeczy, kupuje to, co jest najbardziej potrzebne do życia, w jak najmniejszych kosztach? Możliwe, Ubóstwo, osoba uboga, nie mająca za wiele… Ale posiadająca cos co jest dla niej ważne i wystarczające… A jak można nazwać osobę, która jest nieświadoma tylu rzeczy, nie mająca możliwości się wykazać, zdobyć wiedze, rzeczy, coś co każdy uważa, że ta 2 osoba to ma, telefon komórkowy, komputer,Internet… Jak nazwać osobę która tego nie posiada, ale bez tego jest szczęśliwa, i to wcale nie jej własny wymysł, że ona tego nie chce, po prostu nie miała wcześniej możliwości zapoznania, uzależnienia się od nowoczesności… I dalej żyje w XX wieku, a może nawet czuje się jak osoba z XIX wieku, żyjąca na przełomie tak wielkich zmian społecznych jak i kulturowych? Eh… Wybaczcie mi,na pewno was zanudzam, kto by o tym teraz myślał, w dobie Internetu i rozwiniętej technologii. Mam na imię Tori, i mam 19 lat teraz moje życie wygląda całkiem inaczej niż kiedyś i właśnie o tym chciałem wam opowiedzieć, o życiu,które miałem i co się stało, ze zostało diametralnie zmienione. 
W wieku 16 lat, zauważyłem, że mam spore braki wiedzy, ale nie takiej książkowej, ale takiej z życia, kiedy moi koledzy rozmawiali o rzeczach, o dziewczynach i padały jakieś stwierdzenia,o których ja nie miałem zielonego pojęcia, co one znaczą i przez to czułem się źle i gorszy. Zwłaszcza jak ktoś się mnie o coś pytał, a ja nie miałem pojęcia,o co oni mnie pytają, czasem odpowiadam na chybił trafił, a czasem nic nie odpowiadam, bo było mi tak głupio, ze ja tego nie wiem, a oni tak, że chciałem się pod ziemie schować lub dowiedzieć, ale jak nie pójdę przecież do biblioteki i nie wpisze hasło: masturbacja czy inne tego typu słowa… A rodziców też się nie zapytam, bo jeszcze mi się oberwie. Nie mam telefonu, bo mnie nie stać, a nawet jak bym miał nie miał bym, do kogo dzwonić, nie mam Internetu, bo tam gdzie mieszkam jest słabe łącze, ale też mnie nie stać na to, komputer… Kiedyś miałem, ale był to złom, że się sam spalił, było mi go szkoda, ale co poradzić…Dostałem go na urodziny i wolałem nic nie mówić, ani nie pytać skąd go wzięli,wiem ze chcieli dla mnie dobrze, i nawet się cieszę, że go nie posiadałem,miałem więcej czasu dla siebie, jednak czasem nie mam, co robić, kiedy inni idą gdzieś po szkole, ja muszę wrócić do pustego domu, oni jechali na wycieczkę, aja siedziałem w domu… Nie piesze tego tylko dla tego, żeby wam się żalić, bo moje życie wcale takie żałosne nie było. 
Pewnego dnia wybrałem się ze znajomymi do centrum handlowego, wyciągnęli mnie, kiedy jedliśmy lody- oni jedli ja nie, powiedziałem ze mam na nie uczulenie, stwierdzili ze mam przechlapane, szły jakieś dziewczyny, ładne, młode umalowane chyba nawet w naszym wieku.
- Patrzcie, znowu tu są… I pewnie znowu kogoś szukają… 
- Lub są po…
Zaśmiali się wszyscy oprócz mnie.
- Kogo szukają?
- Nie wiesz? Nadzianego kolesia, obciągają mu, lub dają dupy, a on im coś kupują… Szmaty…
Zdziwiło mnie to, co on powiedział, jak to „obciągać” no i co dostanie? Można tak? Takie pytanie chodziły mi po głowie do końca dnia,nawet w nocy chodziły mi we śnie, na szczęście była sobota, a może na nieszczęście,bo nie umiałem się pozbyć tych niewiadomych z głowy, chciałem się dowiedzieć,co to znaczy, ale od kogo… I jeśli… One tak robiły i coś dostawały za to… może ja też tak mógł bym robić? One nie były przecież nieszczęśliwe, wręcz przeciwne, ale… Jak moi koledzy reagowali na nie odrzucało mnie to, bałem się dowiedzieć,co to znaczy, więc starałem się robić wszystko, żeby o tym zapomnieć i tak się stało. W poniedziałek w szkole jednak coś mi o tym przypomniało, a mianowicie rozmowa owych dziewczyn w łazience, jak się okazało chodziły do mojej szkole.Łazienka była podzielona na 2 części na damską i męską, ale rozmowy było słychać bardzo dobrze, łazienka była na parterze, wiec często służyła, jako palarnia.
- Ej, jaki on był?
- Mały… Straszna porażka…
- <śmiech> no co ty… nie wyglądał,a co ci kupił?
- 3 bluzki, 2 pary spodni i 2 pary butów…
- To fajnie… Mój nie dość, że był niedobry w smaku to jeszcze był owłosiony, to było straszne, już nigdy więcej małych wąsatych, i jeszcze kupił mi mało… A dokładnie dał mi kasę… Staruch jebany…
- Beznadzieja… Mi, chociaż coś kupił… Eh, ale Jolka miała lepiej… Ponoć zabrał ja na weekend za granice…
- Wow… To pewnie dla tego jeszcze nie wróciła…
Niestety rozmowę przerwała im nauczycielka, która wpadła i wygoniła je z łazienki, za palenie, ja natomiast siedziałem cicho, rozmyślając o tym. Jednak zapomniałem na szczęście o tym,przez kolejny miesiąc, żyłem jak dawniej, jednak w pewnym momencie, ojciec stracił pracę, co bardzo nas ugodziło, zaczął pić, i się awanturować, więc po szkole zawsze gdzieś szedłem, najczęściej do galerii, gdzie jak po raz 10 wchodziłem do sklepu i oglądałem coś zostałem wyganiany, bo wiedzieli, że mnie nie stać na kupno i wtedy to się wydarzyło, nigdy bym nie przepuszczał, ze to się stało. Siedziałem na ławce przed galerią i ktoś mi podstawił loda, pod nos.
- Bierz… Na pewno masz ochotę…
Był to młody mężczyzna około 23-25 lat, miał garniaka, ale nie myślałem, w tedy czy jest bogaty, czy nie.
- Nie dzięki… Nie mam kasy…
- Ja stawiam…
Wahałem się bardzo, ale w końcu wziąłem, bardzo mi smakował, a on ty tylko patrzył i się uśmiechał widząc jak ja jem, miał z tego więcej zabawy niż ja podczas jedzenia tego loda.
- Zauważyłem, że często tu przychodzisz… Lubisz to miejsce?
- Tak… Bo jest fajnie, i można coś porobić…
- Hmm… Jestem Takumi, a ty, jeśli mogę wiedzieć?
- Tori…
Podałem mu dłoń lekko się uśmiechając.
- Dzięki za loda… Nie… nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć…
- nie musisz, to była przyjemność patrzeć na ciebie jak go jesz…
Zaczerwieniłem się, bo znowu się ze mnie zaśmiał, spojrzałem na stary zegarek.
- Muszę już iść, wybacz…
- Ok, jak będziesz jeszcze kiedyś w pobliżu…
Podał mi wizytówkę.
- To wpadnij do mnie, nie będziesz się nudzić obiecuję…
- Ok. dzięki…
Pożegnałem się i poszedłem,chociaż nie musiałem jeszcze wracać, ale jakoś się bałem, jednak po 3 dniach znowu tam poszedłem i odważyłem się, chociaż stałem pod budynkiem z 2 godziny,kiedy się odważyłem i zadzwoniłem w drzwiach stał on, jednak jego wesoła mina od razu wpadła w jakiś grymas.
- To ty?
- Hey… No…
Zakłopotany trochę byłem i nie wiedziałem,o co mu chodzi.
- Wchodź…
Był inny niż ostatnio, zimny i stanowczy, jak nie ta osoba, co wcześniej, wszedłem i stanąłem zakłopotany chyba na kogoś czekał, ale pewny nie byłem.
- Chcesz się wykąpać?
Zdziwiło mnie to pytanie i to bardzo.
- E… Nie, dzięki…
Kompletnie nie wiedziałem, o co mu chodzi.
- W takim razie chodź…
Zaciągnął mnie do sypialni i czekał,a ja nie dość, że coraz bardziej się balem to on jeszcze zaczął tracić cierpliwość.
- Co tak stoisz? Zacznij w końcu,albo ja to zrobię…
- Ale… Co mam zrobić?
-Nie pogrywaj ze mną!
Przestraszyłem się i zacząłem kierować się do drzwi, jednak on był szybszy.
- Gdzie uciekasz, jeszcze nie skończyliśmy.
- Skończyliśmy…
- Tak grasz…
Rzucił mnie na łóżko, jak bym nic nie ważył, no faktycznie chudy byłem, ale bez przesady.
- Liczę do 5 i masz być nago i mnie zadowalać.
Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi, przerażenie i strach w oczach, kłębił mi się razem ze smutkiem i nienawiścią.
- Co.. Co chcesz mi zrobić?
Jego mina się zmieniła, jednak po chwili się uśmiechnął.
- Nieźle grasz, jak to, co to, poco przyszedłeś… Sex…
Słyszałem nie jeden raz to stwierdzenie.
- Ale ja jestem facetem…
O tym, żeby 2 mężczyzn to robiło nigdy nie słyszałem, on natomiast zaczął się śmiać.
- jesteś dziwką, ale też świetnym aktorem… Ale czas się skończył.
Chciałem zaprzecie, ale on mocno przywarł na mnie i zaczął zdzierać ubrania ze mnie.
- Zo… Zo…
- Zamknij się, bo nie wytrzymam…
Milczałem, łzy zaczęły spływać mi po policzkach, zacząłem się część jak galaretka. On jednak dalej to robił,kiedy byłem nagi skuliłem się, a on mnie złapał za nogi i wyprostował w miarę.
- Nie wygłupiaj się już…
Miał gdzieś moje protesty, to że go odpycham, moje łzy, bałem się, naprawdę, nawet zacząłem cicho wyć, ale toteż nic nie dało. Nagle poczułem, że dobiera się do mojego tyłka.
- nie, nie tam…
Zawyłem.
- Tak właśnie tam, ile to już razy,kiedy ktoś ci tu coś wkłada? 200? 300? Niewiniątko, a tu proszę…
- Nigdy…
- Tak… Akurat…
Właśnie cos mi miał tam włożyć,czułem to wiedziałem, ze to ma nastąpić, jednak coś mnie uratowało, jego telefon zaczął dzwonić, ale on go jednak olał i nie odbierał, jednak po chwili z irytacją na twarzy go podniósł. Trzymał mnie mocno przypartego do łóżka,jednak z czasem uścisk stawał się coraz słabszy, a jak już skończył rozmowę zabrał go całkowicie, ja znowu się zwinąłem w kłębek łkając cicho, a on siedział i nic nie mówił, wyciągnął dłoń, jednak ja automatycznie uciekłem przed jego dotykiem, ale on się nie poddał i zaczął mnie delikatnie głaskać,położył się za mną i pocałował mnie w kark.
- Przepraszam…
Usłyszałem z Nienacka, byłem w rozpaczy, ale w szoku, dla czego przerwał, co to był a za telefon, kto to dzwonił.
- Przepraszam… nie bój się, jużci nic nie zrobię… Doszło do nieporozumienia…
Milczałem, nawet trochę się uspokoiłem, ale dalej telepałem się nerwowo.
- Przyszedłeś w złym momencie…Ja… Myślałem, ze jesteś chłopakiem do towarzystwa, spóźniał się, i w końcu ty się zjawiłeś, wziąłem cię za niego…
Było słychać, ze trudno mu się przyznać do błędu, ale zrobił to.
- Właśnie dostałem od nich telefon, że chłopak zachorował i nie jest wstanie przyjść… Przepraszam Tori…Nie chciałem cię zranić, wybaczysz mi?
Nie odpowiedziałem, nie byłem wstanie.
- Chce… do domu…
Wyjąkałem cichutko.
- Odwiozę cię, podaj adres…
W tamtej chwili nie przyszło mi do głowy, że zobaczy jak żyje, co przed wszystkimi ukrywałem, chciałem być w miejscu gdzie się czuję bezpieczny. Oddał mi swoje ubranie i odwiózł, wysiadłem i szybko poleciałem do domu, zostawiając go samego, jednak i tam nie znalazłem spokoju, wręcz przeciwnie, ojciec był pijany i zrobił mi awanturę, i to nie taką normalną. Widział, że wysiadam z samochodu, widział też mężczyznę, zaczął mnie wyzywać, a nawet pobił, to mnie bardziej zabolało niż niedoszły gwałt,matka nawet mnie nie broniła, nie chciała oberwać? Możliwe, ale widziałem jak paczy na mnie, tak jak by mi się należało, tak jak bym był dziwką, nie rozumieli,że nic nie zrobiłem, po 2 godzinach udało mi się uciec, nie poszedłem daleko,siedziałem na ławce płacząc trzymając się za obolałe żebra, w które najczęściej obrywałem, nie miałem, dokąd pójść, po prostu byłem sam, jednak nie wiem czemu moje nogi same poszły do jego mieszkania, zadzwoniłem, byłem zdruzgotany, balem się go, a jednak czułem, ze jest jedyną osobą, która może mi pomóc. Kiedy otworzył drzwi jego zdumienie, zdziwienie i smutek jednocześnie wychwyciły moje oczy na jego twarzy.
- Co ci się stało? Kto cię tak urządził?
Nie odpowiedziałem, odwróciłem głowę jedynie i zadałem ciche pytanie.
- Mogę wejść?
Pomógł mi, bo ledwo nogi trzymały mnie w pionie, chociaż mało, co ważyłem, miałem problem z chodzeniem. Opatrzył moje rany i o dziwo o nic się nie pytał, nakarmił i położył w 2 sypialni.
- Śpij spokojnie, jak cos będę w pokoju obok…
Dodał nie zamykał jednak drzwi, w nocy musiał pracować, bo widziałem jak przez uchylone moje drzwi dochodzi struga światła z jego pokoju, łkając cicho zasnąłem, nad ranem obudziło mnie ciepłe promienie światła na mojej twarzy i zapach dochodzący z kuchni. Kiedy wstałem, a trochę mi to zajęło, widząc się w lustrze, aż się sam siebie przestraszyłem. Bida z nędzą, z czerwonymi oczami, napuchniętymi od zbyt długiego płakania. Zanim wyszedłem z sypialni skorzystałem z ubikacji i umyłem twarz, ale nic to nie dało, po 5 razie zrezygnowałem i wyszedłem, czekało na mnie śniadanie, duża porcja taka, o jakiej zawsze marzyłem, jednak mało, co udało mi się przełknąć. 
- Nie musisz jeść, jeśli nie chcesz…
I nie zjadłem, kiedy tak siedzieliśmy przeprosiłem go, a on się zdziwił, stwierdził, ze to on powinien mnie na kolanach przepraszać, za to, co się stało, nie na odwrót. Jednak, jakoś poprawił mi humor, i dziwnym trafem wygadałem się, powiedziałem obcemu facetowi o wszystkich problemach, pytaniach, jakie mnie dręczyły, a on siedział i słuchał, jak skończyłem, znowu chciało mi się płakać, byłem taki żałosny w tamtym momencie, jednak on mnie przytulił i pocałował w czoło, podziękował, za to,że mu to wyjawiłem, powiedział, że jest to trudny temat i rozumie, co czuje,odpowiedział mi też na moje pytania wszystkie, a ja siedziałem czerwony jak burak słysząc, co dane rzeczy oznaczają. I tak nie wiedząc, kiedy minęła 13, a mój brzuch już spokojniejszy dał o sobie znać. Takumi się zaśmiał słysząc go,ale nic nie powiedział, przyniósł mi bułkę ze śniadania.
- Jedz, obiad niestety będzie później… A w ramach rekompensaty za tamten incydent możesz mieszkać u mnie ile tylko chcesz…
- Ale… Nie mam jak płacić… i…
- Nie musisz, towarzystwo to dobra rzecz…
To słowo, towarzystwo źle mi się kojarzyło, jednak starczyło mi odwagi, żeby się go zapytać. 
- A… A jak będziesz kogoś zapraszać? Czy… Co wtedy?
- pójdziesz na spacer, lub zamkniesz się w 2 pokoju…
Czerwień znowu zagościła na moich policzkach, nie mając wyboru zgodziłem się, starałem się nic nie ruszać, nic nie używać, oprócz paru koniecznych rzeczy i książek, uczyłem się dużo czytając, chodziłem do szkoły jednak normalnie, ale też tam dopadły mnie kłopoty, ponieważ ktoś mnie widział z mężczyzną i donieśli, nie lubiono osób które sprzedają swoje ciało, zwłaszcza chłopców, dziewczyn było takich pełno,ale to było coś normalnego i przymykano oko, zostałem więc wyrzucony, moi rodzice się mnie wyrzekli, przestali się do mnie odzywać, rzeczy wyrzucili przez okno, pozbierałem te ważniejsze przedmioty i zawiodłem do mojego nowego domu, jednak wiedziałem, ze wiecznie nie będę mógł tam mieszkać, i to mnie gryzło, jak ja mam mu powiedzieć, że wywalili mnie ze szkoły, jak mam przyznać się, ze rodzice, własnoręcznie bez przymusu podpisali oświadczenie… No jak,jednak to znowu samo wyszło, przy obiedzie, kiedy zapytał się, co tam w szkole,rozpłakałem się, to było za dużo jak dla mnie, miałem dość takiego życia, bez rodziny, bez przyjaciół, którzy się ode mnie odwrócili, byłem sam. A on tak spokojnie mówił do mnie, ze wszystko się ułoży, ze mam jego, że mogę mu zaufać,pocieszał mnie i za to jestem mu do dzisiaj wdzięczny. Rozmawiałem też o tym ze wiecznie nie mogę mieszkać z nim, on mi jednak odpowiedział, ze o tym porozmawiamy innym razem, o naukę mam się nie martwić, ze on będzie mnie uczył,kiedy sytuacja moja się uspokoiła, a ja już nie chodziłem nerwowy i płaczliwy usiadł ze mną i zaczęliśmy rozmowę, o którą sam go poprosiłem, było mi ciężko o tym mówić, ale też nie chciałem, tylko brać, ale też cos mu dać, odwdzięczyć się za jego dobroć, za to ze umie słuchać i radzić, za to, że jest.
- Więc o czym chciałeś rozmawiać?
- E to… 
Podrapałem się zdenerwowany.
- Ja… ja stwierdziłem, ze chce cicoś dać, za to, ze mi tyle razy pomogłeś…
Prawie to wykrzyczałem, naszczęście cicho, ale było słychać zdenerwowanie, może się domyślał, nie wiem, amoże nie.
- Ja… Weź mnie w zamian, chce cisię odwdzięczyć…
Nie umiałem jeszcze tego nazwaćpo imieniu, tak jak powinno to brzmieć, nie umiałem się jeszcze na tyleotworzyć.
- Wiesz, ze nie musisz?
Pokiwałem głową.
- Chcesz, mi się oddać, swojeciało?
Znowu pokiwałem.
- Z własnej nieprzymuszonej woli?
- Tak… Czy to źle? Czy to znaczy,zę się sprzedaję?
- Nie…
Przytulił mnie mocno i po razpierwszy pocałował, a ja znowu się rozkleiłem.
- Nie płacz, do tego dojdziemy,powoli, wolnymi kroczkami, nie musimy już tego robić, w końcu jesteś na mnie skazany…
Zaśmialiśmy się obaj, przyjął tą zapłatę, jednak nie tak od razu, przyzwyczajał mnie do swojego dotyku przez wspólną masturbację, czy też kąpiele, wspólne spanie, aż w rocznicę mojego przyjścia do jego mieszkania po raz pierwszy zapytał mnie czy to dalej aktualne, nieśmiało, z rumieńcami odpowiedziałem, ze tak, zgodziłem się, z jednej strony tak bardzo się bałem, z 2 tak bardzo tego pragnąłem. On jednak był dla mnie bardzo delikatnie, pieścił mnie bardzo długo, zanim, co kol wiek uczynił w tamtym kierunku. Żel wcześniej już nie raz używany, został nalany na jego palec i na moje wejście, czułem zimny żel na swojej dziurce, jak o tym myślałem, wstydziłem się jak małe dziecko, ale to też było podniecające w jakiś sposób powoli zanurzył się w moim wnętrzu, mogłem się domyślać, co to było,penetrował mnie i rozciągał, po 10 dobrych minutach pocałował mnie w kark i powiedział, ze mnie kocha, to słowa zaćmiło wszystkie inne, wszedł we mnie powoli i delikatnie, ja rozluźniony, spokojny i szczęśliwy przyjąłem go, ale wcale nie było tak miło jak bym chciał, bolało, ale on czekał i dawał mi możliwość uspokojenia i przywyknięcia do tego, nasz stosunek trwał ponad godzinę, od gry wstępnej do wytrysku, obaj doszliśmy i obaj byliśmy zadowoleni on,że nie było źle, że mnie nie zranił, ja ze w końcu się odważyłem. Od tego momentu od czasu do czasu, jak mamy na to siłę i chęci robimy to, ja znowu zacząłem się uczyć i z jego pomocą idzie mi bardzo dobrze, on zdradził mi, ze jest dyrektorem fili zajmującą się marketingiem, więc nie musze się martwić o przyszłość, ja jednak się nie poddaje i uczę się, by z jakiś czas sam zacząć pracować, na razie nie wiem, jako kto, to się jeszcze okaże, co dziwne nadal nie posiadam komputera czy też telefonu, chociaż nie jeden mi proponował. Dał mi też siłę do napisania listu do mojej rodziny, wyjaśnienia i przeproszenia ich za wszystko, co było złe, ale i podziękowania za to, jacy byli, podesłałem im też parę groszy, jakie udało mi się zaoszczędzić, nie wiem, co u nich słychać, czy czytali ten list, ale chyba lepiej, bo mamę czasem widuje w supermarkecie, ale nie mam odwagi do niej jeszcze podejść, może kiedyś będę umiał zrobić ten jeden mały kroczek, ale tak wielki dla mnie, mam jednak nadzieję, ze zawsze co bym nie zrobił, on będzie stał za mną murem jak do tej pory. Jeden los, jeden czas nas połączył, chodź na początku, wyglądało to całkiem inaczej, teraz jestem wdzięczny, ze tamten chłopak zachorował, a ja mogłem się z nim spotkać, chodź żałuję, ze straciłem rodzinę, czuje, że zyskałem inna rodzinę i nowy dom, z nim w tym mieszkaniu w którym mieszkam już 3 lata…  Moje życie się całkowicie odmieniło,na lepsze… Jednak wie, że jedna zmiana dnia, minuty godziny w tym co robiłem, a pewnie nigdy bym go nie spotkał… Przeznaczenie jest czymś niezwykłym… I ufność do 2 osoby, jednak nigdy nie mamy pewności, ze ta 2 osoba nas nie zdradzi, ja mu jednak ufam… I dziękuję mu codziennie rano, ze jest zawsze przy mnie…