Informacja o blogu

Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami.
Proszę więc wszystkich homofobów, żeby kulturalnie opuścili tego bloga, a nie rozdrabniali się na temat jego treści.

Blog będzie zawierać elementy drastyczne (gwałty, pobicie, znęcanie się) jak i shote.
Pozostałych zapraszam do lektury.

czwartek, 21 czerwca 2012

Coś co było...



  Mam na imię Alan, obecnie mam 17 lat i w końcu chciał bym wyjawić światu moją historię, która zawsze starałem się ukryć, żeby nikt się nie dowiedział o tym, co zaszło parę lat temu, jak i o tym, co człowiek może zrobić drugiej osobie…  
                Odkąd pamiętam mieszkałem w sierocińcu, kiedy skończyłem 5 lat, większość osób mówiło, że jest nikła szansa, ze ktoś mnie weźmie, więc musieli mnie przenieść do innego sierocińca, gdzie mieszkały starsze dzieci, byłem najmłodszy i najsłabszy, więc mi wszyscy dokuczali, na szczęście długo to nie trwało, bo po 3 miesiącach od zmiany lokum, ktoś poprosił właśnie o mnie. Cieszyłem się jak dziecko, co właśnie miało dostać dużego lizaka, osoba, która wyraziła chęć opiekowania się mną, okazała się inna niż na pierwszy rzut oka. Był to mężczyzna, w wieku 29 lat, młody biznesmen, można by rzec, opiekunki ucieszyły się, że mi się udało, więc o nic nie pytając jak najszybciej starały się o podpisanie i załatwienie formalności. Ja również uradowany od ucha do ucha czekałem w końcu na ten dzień, był to 5 lipca 1994r. Wyjechałem do mojego nowego domu, jechaliśmy dobrych parę godzin, kiedy moje oczy ujrzały wielki jak dla mnie dom, mężczyzna wysiadł z wozu i powiedział, że od dzisiaj jest to mój dom. Przez pierwszy tydzień zapoznawałem się z nim, miał 4 sypialnie, wielki salon, kuchnie, 3 łazienki i 3 pokoje, do których nie wolno mi było wchodzić, jak się później okazało były to pomieszczenia mojego opiekuna, jego gabinet, biblioteka i czarny pokój. Po 2 tygodniach jednak skończyła się laba i wolność, jakie miąłem przez pierwsze 2 tygodnie.
                - Alan… Przyjdź do mnie…
Usłyszałem z salonu, od razu wstałem i poszedłem do niego, starałem się być posłuszny, bo wiedziałem, co mu zawdzięczam. Siedział w fotelu lekko się do mnie uśmiechał.
- Alan, od dzisiaj nauczysz się paru zasad, które będą cię obowiązywać w tym domu. Po 1 jak jesteśmy sami, a zazwyczaj będziemy masz chodzić nago w domu, zrozumiałeś?
Pokiwałem głową, wiec on kontynuował.
- Po 2, masz do mnie mówić Per pan jak jesteśmy sami, lub przy specjalnych moich gościach… Kiedy przyjdzie ktoś inny możesz mi mówić na ty…
Spojrzał na mnie i jakoś dziwnie się uśmiechnął, w tedy jeszcze nie wiedziałem, co ten uśmiech ma oznaczać, ale już niedługo się miałem o tym przekonać.
- No i po 3, masz się mnie słuchać i zaufać, co kol wiek powiem masz to wykonać… Od dzisiaj też w twoim słowniku nie ma słowa „nie” i „nie mogę”, zrozumiałeś?
- Tak…
- Tak i co miałeś dodać?
- Tak, proszę pana?
- Mnie się pytasz?
- Nie… Proszę pana…
- Grzeczny chłopiec, a teraz się rozbierz…
Rozebrałem się, i obdarowałem go przyjemnym uśmiechem.
- Możesz iść się bawić dalej…
Dodał lekko klepiąc mnie w pośladek, więc co taki mały smyk miał zrobić, jak nie pójść się bawić? Na obiad dostałem mniej niż zwykle dostawałem jedzenia, ale nic nie powiedziałem, w końcu byłem przyzwyczajony do małych racji żywnościowych, jednak jak kolacji wcale nie dostałem, poszedłem zapytać się czy mogę coś dostać i to był mój błąd, zwabił mnie w pułapkę, a ja tak łatwo dałem się nabrać.
- - Zaraz dostaniesz, mleczka? Chcesz?
Pokiwałem głową, więc ten usiadł na kanapie i zawoławszy mnie posadził sobie między kolanami, a dokładnie on siedział a ja klęczałem.
- Otwórz rozporek i wyjmij go delikatnie, po czym weź delikatnie do buzi, wiem, że dasz rade.
Z taką zachętą, kto by rady nie dał. Powoli, na początku był dziwnie miękki, jednak z czasem stwardniał, nie miąłem pojęcia, ze ja kiedyś też będę mieć takiego, kiedy stwardniał, miałem problemy, żeby trzymać jego żołędzia w ustach, wiec chciałem go wyjąć, on jednak złapał mnie za nos, przez co otworzyło mi się szerzej gardło, a on to wykorzystał, wsunął mi głębiej swojego nabrzmiałego członka, zacząłem się krztusić, łzy mi same leciały po policzkach, a drobne rączki odpychały go ode mnie, ale nic mu nie zrobiłem, kiedy mnie puścił, przytrzymał głowę i doszedł mi w usta.
-Wypij…
Usłyszałem, połknąłem wszystko, co miał, krztusząc się, było mi niedobrze i słabo, miałem dość.
A on nadzwyczajnie w świecie pocałował mnie w czoło i powiedział: „Dobrze się spisałeś Alanie…”. W tym momencie zapomniałem o tym, co mi zrobił i podziękowałem, tuląc się do niego, jak kotek do pana. Na tym się jednak nie skończyło, jednak posiłki dostawałem już normalnie, to on zawsze coś wymyślił, to spanie ze mną, to klepnięcie, raz pamiętam jak nabroiłem, stłukłem jego ulubionego słonika i się zaczęło.
- Alan… Alan wyjdź… Nic ci nie zrobię, tylko pogadamy…
Wołał mnie szukając po całym domu, ja siedziałem w szafie, za takie coś zawsze się obrywało, a ja to wiedziałem, głupi nie byłem, po 2 godzinach jednak mnie znalazł, był już w tedy naprawdę wściekły.
- Pamiętasz, jak się umawialiśmy, ze ja cię wołam ty przechodzisz?!
Pokiwałem wystraszony głową.
- To czemu nie przyszedłeś?!
- Ja… ja wiedziałem, że cos… Coś pan mi zrobi…
Jakoś dziwnie na mnie spojrzał.
- W tedy nie, ale teraz tak, kładź się…
- Nie…
Wyrwałem mu się i chciałem uciec, ale on był szybszy i silniejszy, złapawszy mnie popchnął na łóżko, gdzie związał mi ręce krawatem i przywiązał do oparcia, szamotałem się łkając głośno.
- Cicho!
Krzyknął , ja jednak się nie poddawałem.
- Nie, zostaw…
Krzyczałem zdzierając sobie gardło.
A on stał i nic nie robił, czekał, aż opadnę z sił i długo się nie naczekał po 4 minutach leżałem, w tedy dał mi poduszkę pod biodra, żeby tyłek był wyżej.
- Licz na głos, jak się pomylisz to będzie od nowa, zrozumiałeś?
- Tak…
I nagle dostałem po pośladku pasem, pierwszy raz w życiu ktoś mnie uderzył.
- O czym zapomniałeś?!
On miał teraz całkowitą władze nade mną.
- Tak, Panie…
- No właśnie… A teraz licz…
Liczyłem, wolno, niektóre z łamiącym się głosem inne przez łzy, a go to nie ruszało, przy 30 powiedziałem, że boli, że już nie chcę, że będę grzeczny, a on mi odpowiedział.
- Jeszcze 90 razy, jeden pas za 1 minutę, którą straciłem na szukanie ciebie.
Jak to usłyszałem zamarłem, teraz, kiedy było 30 uderzeń, tyłek miałem czerwony, swędziało, piekło i bolało na raz, a on mówi, że jeszcze 90… Zacząłem łkać, jednak bez łez nie odpowiedziałem na to, kiedy dostałem polecenie, żeby się wypiąć, moje ciało samo zareagowało, bo wola się poddała.
Liczyłem dalej, dzielnie, czasem ledwo słyszalnie, a on i tak zaliczał. Nie pamiętam ile naliczyłem, pamiętałem to jak przez mgłę, a tak wyraźnie.  Jednak nie było 120, a zaledwie 40, tyłek miałem obolały i napuchnięty, nie odwiązywał, wziął namoczoną chusteczkę i mi ją położył, zawyłem zamykając oczy, dodatkowo dostałem pocałunek w skroń i miłe szepty do ucha.
- Byłeś dzielny, ale wiesz że to kara, a kara musi boleć, mam nadzieję, że nie będzie 2 razu…
I nie było, zawsze jak cos nabroiłem od razu mu mówiłem i jak obiecał nigdy mnie nie uderzył pasem.
Tyłek wygonił mi się w niecałe 2 dni, zapomniałem o tym szybciej niż by się wydawało, ale pamiętając ból i tą bez silność nigdy więcej nie chciałem powtórzyć tego błędu. Tygodnie mijały i w 1 rocznicę kiedy trafiłem do jego domu przyzwyczajony do jego dziwnego zachowania i dotykania mnie czy też wspólnych kąpieli świętowaliśmy to w dzień, a w nocy miało się coś wydarzyć, coś co zmieniło moje całe życie.
- Alan, śpisz?
- nie, proszę Pana…
Powiedziałem przyglądając się sufitowi, wspominając te przyjemnie chwile z dnia, który miał się niebawem skończyć.
- To dobrze, bo dzisiaj coś jeszcze się wydarzy.
- A co?
Zapytałem zainteresowany siadając na łóżku.
Rozebrał się i wszedł do mojego łóżka, zaczął mnie dotykać, suteczki,krocze, udo, klatka, ale tak inaczej z większym naciskiem na niektóre miejsca, z mniejszym na inne, tak przyjemnie, że aż głos sam zaczął się wydobywać z moich usteczek, zacząłem pojękiwać cichutko.
Nawet nie wiedziałem, że tak można, kazał mi poślinić jego palce, nie wiedziałem, do czego mu to potrzebne wykonałem polecenie, a ten zakradł się do mojego wejścia od tyłu. Podskoczyłem momentalnie.
- Co… co mi… Pan robi?
Zapytałem się z wielkimi oczami wpatrując się w niego.
- Nic takiego… Połóż się i spokojnie, myśl o czymś przyjemnym…
Włożył we mnie swój palec, bolało, dziwny to był ból, ale jak tak ruszył nim, przestałem o tym myśleć, myślałem o tej dziwnej przyjemności, z czasem były już 2, krzyknąłem cicho zaciskając pięści na pościeli, ale on nic nie powiedział i dalej to robił, jedynie, co mówił to, żebym się rozluźnił.
Starałem się, kiedy w końcu się rozluźniłem, a przyjemność do mnie doszła, on odwrócił mnie z boku na brzuszek, podłożył poduszkę pod biodra, użył czegoś, bo poczułem ładny zapach i wszedł we mnie czymś dużym. Gdyby nie jego ręka na ustach, jeszcze sąsiedzi by mnie usłyszeli, bo darłem się w niebo głosy.
- Wyj…mij… to…
- To nie to… Już go miałeś w swoich usteczkach parę razy… nie pamiętasz?
Nie ruszał się, dał mi czas do przyzwyczajenia, kiedy zmarnowany upadłem na łóżko, bez sił, on zaczął się poruszać powoli, nigdy nie wchodził do końca, nawet nie do połowy, jak się z czasem okazało, ale i tak cholernie bolało, kiedy doszedł, krew i sperma wypłynęły ze mnie, po udach na pościel.
Dostałem chyba z tuzin pocałunków, jak nie więcej. Piękny, cudowny, ciaśniutki, koteczek, takimi słowami mnie obsypywał, kiedy ja pół przytomnie na łóżku leżałem, kiedy już skończył i się wytarł oraz ubrał wziął mnie i umył w wannie, dokładnie i powoli, ale nie zanosił mnie do mnie, a do siebie, gdzie się położył przy mnie, ja zwinięty w kłębek, łkając przez całą noc w jego objęciach, a on tak beztrosko leżał, udając, że śpi. Następnego dnia już tak łatwo mu nie było się do mnie zbliżyć, dla tego też dał mi obrożę, nie wiedziałem, że takie coś noszą tylko zwierzęta, bo żadnego nie widziałem, na takiej obroży ze smyczą oraz lekkie kajdanki na ręce skórzane z kawałkiem metalowego łańcuszka, na początku mi to nie przeszkadzało, ale po tygodniu się dowiedziałem, po co je dostałem, on znowu się do mnie dobierał, jak by było mu mało, ale tym razem miał łatwiej. Ciągnął mnie za smycz, którą spinał z kajdankami, i przywiązywał do łóżka miał wszystko, czego chciał pod nosem.
Jednak, co było dziwne nic nie robił, po prostu tak leżałem, po następnym tygodniu, myśląc, że będzie tak jak wcześniej i spokojnie dając mu się przywiązać, grubo się pomyliłem, bo w tedy już zemną to zrobił, i znowu scena z 1 razu, ja łkam a on śpi. Zmieniłem się od tamtego momentu, nie byłem już tym samym radosnym dzieckiem, byłem cichy, spokojny i wszystkiego się bojący. A on i tak do mnie się uśmiechał i mówił miłe rzeczy, a ja myślałem, co jeszcze mi złego zrobi, na szczęście dla mnie pierwsze 4 tygodnie gdzie tylko 3, a może aż 3 razy to robiliśmy, następne tygodnie były spokojniejsze, z tygodnia przeszliśmy na miesiąc, co też pozwoliło mi to odżyć. Czasami nawet rzadziej, kiedy minęły 2 lata, moje życie znowu do mnie wróciło, znowu stałem się radosny i pełen szczęścia, bo zaczęły do mnie docierać słowa mojego Pana, które mówił mi częściej, a ja zauważyłem, ze czuję coś do niego, zacząłem chodzić za nim i obserwować go, w wieku 8 lat stwierdziłem że to coś mocnego, a jak on jest zły lub mi nie wierzy to mnie cos boli, wiec mu to powiedziałem, a on się tylko zaśmiał i nazwał mnie głuptasem. Nasze relacje się poprawiły, ale ja nadal pamiętam te pierwsze najgorsze razy. Dzisiaj już wiem, co to jest, i myślę, że on też do mnie to czuje, bo jest naprawdę delikatny w tym, co robi, chodź dalej noszę obróżkę wcale mi to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, uświadamia mi to, że jestem tylko jego i nigdy mnie nie opuści, bo jest moim Panem. W dniu moich 17 urodzin usłyszałem, słowa, których nigdy od niego nie słyszałem „Kocham cie”, takie ulotne, ale takie prawdziwe, chociaż swoich dziwnych zabaw nie skończył, a nawet dalej je na mnie praktykuje, w czarnym pokoju, zawsze wiem. Że mogę liczyć na jego wsparcie i miłe słowa oraz zachętę do spełnienia swoich marzeń, jednak może to tak pięknie brzmi, ale i tak wiem, że gdzieś są tacy jak ja, którzy nie otrzymali tyle ciepła i miłości od swojego Pana, co ja…
                Ta historia mogłaby trwać dalej, mógłbym wam opowiedzieć, co on zemną wyrabia, ale to nie jest dzień ani godzina na nie… Chciałem wam i sobie przybliżyć, co się dzieje na świecie, tą niewiedze i bezsilność osób takich jak ja lub osób, które mają jeszcze gorzej… Mam nadzieję, że nie zanudziłem was, moją krótką historią z moich dawnych lat, które pamiętam jak przez mgłę, a jednak tak wyraźnie…  


5 komentarzy:

  1. powiem, że to było... niesamowite... i takie przerażające jednocześnie... biedny chłopiec

    D.

    OdpowiedzUsuń
  2. To było coś. Szkoda, że tak mało :)

    N.

    OdpowiedzUsuń
  3. Supeeer... Szczerze mówiąc, też bym chciała mieć pana...
    Zapraszam do przeczytania mojego... Jest nudne i bez sensu, ale każda opinia się liczy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe, tylko koniec coś mi nie pasuje xd

    OdpowiedzUsuń